LEBENSTEIN Jan
Jan Lebenstein urodził się w 1930 roku w Brześciu Litewskim, zmarł w 1999 r. w Krakowie. Studiował w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych pod kierunkiem A. Nachta-Samborskiego. Zadebiutował na wystawie "Przeciw wojnie, przeciw faszyzmowi" - Arsenał 1955 r. Został nagrodzony Grand Prix na I Międzynarodowym Biennale Młodych w Paryżu (1959).
Artysta w swojej twórczości czerpał tematykę głównie z mitologi starożytnej i Biblii. Studiując problematykę archetypów kulturowych stworzył cykl prac poświęcony wyobrażeniom prehistorycznych zwierząt. Artysta działał jako ilustrator: "Folwark zwierzęcy" G. Orwella, opowiadania G. Herlinga-Grudzińskiego. Laureat, Nagrody Fundacji im. A. Jurzykowskiego z Nowego Jorku, Nagroda im. J. Cybisa.
ARTYKUŁY NA TEMAT ARTYSTY
A więc deformacja? Słowo to w odniesieniu do ostatnich obrazów Lebensteina nie ma właściwie sensu, bo forma przedmiotu przestaje istnieć tutaj jako kryterium czy nawet jako punkt wyjścia, bo takie czy inne odstępstwo od niej nie stanowi istoty sprawy. Realne są tylko te formy, które malarz zbudował – jeśli potrafi je ożywić, jeśli potrafi stworzyć nowy rytm dla płótna mającego się stać terenem ich działania. Lebenstein dokonał tej sztuki – skonstruowane przezeń kształty można i trzeba rozpatrywać jako formy niemal abstrakcyjne, działają one bowiem poprzez swój rytm, spięcia i kontrasty, a nie poprzez sensacyjne wykrzywienie natury. (...)
Z zarysowujących się w malarstwie Lebensteina nowych problemów warto podkreślić sprawę przestrzeni: szczególnie w ostatnich jego rysunkach widać poszukiwania zmierzające do tego, aby formę uplastycznić, rozbudować w głąb. Płaszczyznowy układ linii poziomych i pionowych (dzisiaj już nie podkreślany przez artystę) wzbogaca się o trzeci wymiar – figura osaczona jest ze wszystkich stron. Także w dziedzinie koloru malarzowi temu nie wystarcza dawny zasób środków – próbuje nowej chromatyki, ostrzejszych niż dotychczas, bardziej działających zestawień. Podobnie jak dawniej, tak i teraz wychodzi z czerni, brązów i szarości, ale poważny ich rytm przerywa w pewnym momencie zjadliwą, czystą plamą. Jest ona o ton głośniejsza, niż by należało oczekiwać – i cały kolor w obrazie stawia w innych wymiarach. (...)
Wizje Lebensteina, ten jego świat rozbity i stworzony na nowo, a szczególnie jego człowiek – są przeraźliwe. Czasem zaatakuje widza jakieś włochate, embrionalne wodogłowie, kiedy indziej niezrozumiałe rozdęte kształty kojarzą się z figurą Wenus z Willendorfu. Działające tu formy i rytmy – jeśli mają być znakiem człowieka – muszą budzić swoją ekspresją niezwykle silne i często (choć nie zawsze) przerażające uczucia. (...) Klimat obrazów Lebensteina to chyba – najogólniej biorąc – jakaś obsesja samotności, osaczenia, dramat bezradnej egzystencji. Przy szaleńczo ruchliwej, zdynamizowanej powierzchni płótna postać ludzka – zajmująca zawsze centralne miejsce w obrazie – pozostaje napięta, wyprostowana, zastygła. Sprzeczność między barokowym kształtem a niezmienną hieratycznością figury jest fascynująca i nie bez przyczyny przywodzi na myśl formę totemicznych idolów – bo nowoczesne malarstwo Lebensteina ma w sobie coś archaicznego: może umiłowanie symetrii, może bezczasowość; jest poza tym nieco tajemnicze i magiczne.”
-Andrzej Osęka, „Figury hieratyczne”, Przegląd Artystyczny, nr 3/1957, s. 13-17.